side menu ON side menu OFF

Manager
698 334 585
manager@mezo.pl

ZNAKI ZAPYTANIA – 5 dni do Walencja Maraton 2017

Nie będę ściemniał. Chciałem się czuć inaczej na niemal 5 dni przed startem. Być pewnym siebie. Pełnym nadziei i determinacji. W głowie jednak siedzą mi głównie znaki zapytania i obawy. Czy jestem w stanie pobiec w okolicach życiówki? Na pewno nie zacznę wolniejszym tempem. Najwyżej zderzę się ze ścianą. Wóz albo przewóz.

W sobotę w Dzień Niepodległości pobiegłem w podpoznańskim Luboniu na 10km. Założenie miałem takie, że lecę na 95% – bez wypluwania płuc, ale mocno. Założyłem sobie tempo przelotowe 3:40/km i tego chciałem się trzymać. Dałoby to na mecie wynik 36:40 (moja życiówka to 35:29) Pierwsze kilometry z rezerwą i sporą swobodą – planowo. Na 3km zaczynałem odczuwać już jednak pewien dyskomfort. 4 i 5km było płasko lub z górki i na półmetku zameldowałem się w czasie 18:24. Znałem jednak profil trasy i wiedziałem, że tego nie utrzymam, bo 7 i 8km to spore podbiegi a ja czułem, że słabnę. Dodatkowo mocno wiało  w twarz i momentami czułem się jakbym biegł w zwolnionym tempie. Nie było mocy, wola walki słaba. 8km w 4:17/km – dramat! Ostatni 10km w 3:30/km i na mecie zameldowałem się w 38:08.

Czego się dowiedziałem z tego biegu? Na pewno tego, że na nieco wyższych prędkościach (3:35-3:45/km) szybko słabnę. Możliwe, że trening typowo pod maraton nieco mnie zamulił i stąd prędkości na dychę i półmaraton są dla mnie trudne do utrzymania. Przekładając proporcjonalnie wyniki ostatnich sprawdzianów powinienem spodziewać się raczej w maratonie czasu w okolicach 2h53. Moim punktem odniesienia jest jednak życiówka 2h48 i tempo 4:00/km. Wciąż mam nadzieję, że to osiągalne. Wykonałem dużo długich biegów po 25-28-30km i sądzę, że wytrzymałościowo jestem dobrze przygotowany.

Jakie jeszcze są pozytywy? Jestem zdrowy. Niby oczywiste, ale jakże ważne. Udało się uniknąć wszelkich kontuzji, a człowiek w pełni zdrowia zawsze może powalczyć i dać z siebie wszystko. Poza tym sama wyprawa do Hiszpanii to czysta przyjemność. Od środy wszelkie bieżące obowiązki znikają. Jadę najpierw na 2 dni aklimatyzacji do Barcelony. Od piątku jestem w Walencji. W sumie 5 dni jakby nie było wakacji. Będę miał przy sobie wiernego kibica w postaci Żony, a od połowy dystansu na trasie prawdopodobnie poprowadzi mnie mój trener – Marcin Fehlau. Niedziela nadal może być więc sukcesem sportowym! Mam zamiar cieszyć się każdym kilometrem biegu i powalczyć o jak najlepszy wynik! C’mon!

 

Komentarze.

  1. Grzegorz

    listopad 13, 2017 (20:18) Reply

    Pomijajac kariere muzyczna, jestes jednym z najsympatyczniejszych biegaczy znanych w mediach spolecznosciowych i kibicuje z calego serca od czasow artykulu RunTimes’a o lamaniu 3h. Dotychczasowe wyniki pokazuja jednak, ze moze byc nieidealnie – co wtedy? Chyba sie nie zalamiesz?! Rozwaz moze wtedy przypowiesc o ‚Synu marnotrawnym’, co? 🙂 Bo mi juz brakuje wpisow typu ‚c’mon!!!’ :).
    Powodzenia.

    • Jacek Mejer

      listopad 13, 2017 (21:45) Reply

      Pożyjemy – zobaczymy 🙂 Gratuluję formy! Świetne wyniki ostatnio – brawo!

  2. Tomek DS

    listopad 13, 2017 (20:48) Reply

    Dzięki za hol na ostatnim kilometrze w trudnych dla mnie momentach.. Drużyna Szpiku!pozdro i powodzenia na maatatonie

    • Jacek Mejer

      listopad 13, 2017 (21:46) Reply

      Nie ma za co – Szpiki razem! 🙂

  3. Michał

    listopad 13, 2017 (22:49) Reply

    Może to złudzenie przekazywania informacji przez net, ale mam wrażenie, że z Twoich ostatnich wpisów płynie duży smutek i brak wiary w sukces. Że uszło z Ciebie powietrze. I nie chodzi mi o samą Hiszpanię, ale o cel nadrzędny, o #dwa30. Ruszyłeś z impetem, nagrałeś wspaniałą, motywacyjną płytę. Wspaniałą przede wszystkim dlatego, że autentyczną. Rzuciłeś wyzwanie, na które zdecydowana większość ludzi nigdy się nie zdobędzie. Mało tego, zaraziłeś takimi marzeniami wielu innych ludzi pomimo tego, że wielu „znawców”, zwłaszcza anoniomowo-internetowych od początku starała się przekonać wszystkich, że dużo gadasz a jesteś śmieszny (no i zdradziłeś hip hop oczywiście ;)).

    Ale wielkie cele muszą być trudne, bo inaczej każdy by sobie pobiegał z jakimś planem/trenerem, zamówił pudełkową dietę i robił wynik z kosmosu. Być może musisz posłuchać raz jeszcze „Poświęcenia” i przewrócić całe wygodne życie do góry nogami, bo na razie brakuje Ci prawie 18 minut. Ale to walka o Ciebie. O to, czy będziesz bohaterem, człowiekiem który nie tylko nie bał się sięgnąć po coś niesamowitego, ale zrobił to, czy też kolejnym grajkiem ze słabym kontaktem z rzeczywistością, który dużo gada.

    Nie wiem co możesz zrobić, aby przełamać niemoc, ale myślę, że w tym kraju jest wielu ludzi, którzy Ci kibicują i mają nadzieję, że nie złożysz broni i przestaniesz przebąkiwać, że może 2:30 to jednak nie dla Ciebie. Dla kurwa Ciebie, bo z jakichś powodów się na to zdecydowałeś i jeszcze zuchwale to wyśpiewałeś. Dzięki Twojemu celowi zacząłeś dawać nadzieję, że chcieć znaczy móc. Dajesz tę nadzieję!

    Możesz oczywiście odpuścić i przekonywać się do końca życia, że to było niemożliwe, ale mam jednak nadzieję, że jeszcze to przemyślisz i będziesz walczył o wszystko. Ja Ci kibicuję.

    Pozdro!

    • Jacek Mejer

      listopad 14, 2017 (11:36) Reply

      Dobry, mocny komentarz – dzięki! 🙂

Leave a Reply. (Click here to cancel reply)

* Twój adres e-mail nie będzie publikowany.