Z początkiem października obchodzę mały jubileusz trzech lat treningu. Przypominam, że nie znaczy to, że wcześniej wcale nie biegałem. Przeciwnie – miałem już nawet zaliczony maraton w przyzwoitym czasie 3h 23min. Ale to było bieganie czysto rekreacyjne.
1 października 2014 zacząłem konkretny trening jako ambitny amator z celem złamania 3 godzin w maratonie. Zaczęła się przygoda, która nieoczekiwanie dla mnie trwa do dziś…
Garść statystyk:
1 rok biegania – 2821km
2 rok – 3737km
3 rok – 3650km
Kilometraż w ciągu ostatniego roku zmalał? Aż sam się zdziwiłem robiąc podsumowanie. Tak jak zdaję sobie sprawę, że bardziej niż ilość liczy się jakość, tak myślę, że w zwiększeniu objętości treningowej mam jeszcze spory „potencjał wzrostu” Zazwyczaj trenowałem 5-6 razy w tygodniu. Zdarzyło mi się raptem kilka dni i to tylko podczas obozu, kiedy trenowałem 2 razy dziennie. Dla wielu ambitnych amatorów to chleb powszedni i jeśli będzie to miało sens treningowy mam zamiar też zwiększać liczbę jednostek treningowych wraz z kilometrażem.
A miniony tydzień upłynął mi stabilnie i poprawnie. 6 treningów biegowych – 2 razy siłownia – 96km na liczniku. W konkretnie wyglądało to tak:
PONIEDZIAŁEK 25.09 (Gimnastyka Siłowa – 45min.)
Dzień głównie przeznaczony na odpoczynek po niedzielnej 30-tce. Wieczorem oglądając Fakty+Wiadomości zrobiłem zestaw ćwiczeń wzmacniających i porozciągałem się trochę.
WTOREK 26.09 (12km Spok.)
Rozbieganie podczas którego czułem się zaskakująco dobrze. Noga lekka, tempo po 4:30/km.
Wieczorem jeszcze trochę się rozciągałem i rolowałem.
ŚRODA 27.09 (14km po 4:00/km)
Bardzo pozytywny akcent. Tempo 4:00/km choć wymagające było dla mnie całkiem do zniesienia. Cały czas miałem rezerwę i kontrolę. Tętno wyszło dosyć wysokie 165 BPM, ale trochę wariował mi pulsometr na początku. Realnie myślę, że co najmniej 2 BPM niższe 🙂
CZWARTEK 28.09 (Siła Biegowa z Marcinem Fehlau’em + 12km Spok.)
Wcześnie rano tradycyjny trening na siłowni z Marcinem. Mniej intensywny niż przed tygodniem, ale uczciwie wykonany. Wieczorem 2 rundki wokół jeziora Malta po 4:40/km.
PIĄTEK 29.09 (8km Spok. + 15 X 200m – podbiegi)
Luźne 8km po ok 4:50/km a później podbiegi pod domem. 200m średnio po 40s. Pies, który leciał ze mną wzdłuż płotu po treningu zajechany kompletnie. Ja czułem się dobrze 🙂
SOBOTA 30.09 (12km Spok.)
Rozbieganie po 4:44/km. Myślami byłem już przy niedzieli.
NIEDZIELA 01.10 (30km po 4:15/km)
Subiektywnie leciało mi się gorzej niż przed tygodniem. Od rana nie naładowałem się motywacyjnie, bo nie oglądałem żadnego maratonu… 🙂 Od początku coś mi nie pasowało. A to spadający z ramienia telefon z GPS, a to tłok na ścieżkach i wpadający na mnie rowerzyści, a to brak frotki i pot zalewający oczy, a to muszki, a to zacinający się zamek przy spodenkach, gdy chciałem sięgnąć po żel… Do 15km biegło mi się źle, tempo wynosiło ok 4:17/km, a ja czułem, że oddech mam głębszy niż powinienem. Potem jednak nieoczekiwanie złapałem rytm, przyszedł spokój i trans, a ja czując się coraz lepiej nieznacznie przyspieszyłem. Zakończyłem docelowym tempem 4:15/km i sprawdziwszy śr. tętno zdziwiłem się, że było 3 BPM niższe niż przed tygodniem. Wieczorem nogi obolałe, ale przy 30km to normalne.
Arkadiusz
październik 5, 2017 (19:04)
To nic innego jak życzyć Ci progresu i powodzonka w Maratonie w Walencji. Ja niedługo zaczynam trening z Marcinem Nagórkiem…jestem nastawiony na progres 🙂