Muszę podzielić się z Wami tragikomicznym wydarzeniem jakie miało miejsce dziś podczas mojego porannego treningu. Myślę, że to problem wielu biegaczy-amatorów i może będzie przyczynkiem do większej dyskusji.
Otóż aby odmulić się po maratonie dziś miałem pierwszy akcent szybkościowy czyli główną częścią treningu było 15 odcinków po 200m z przerwą 200m w truchcie. Taki trening precyzyjnie da się zrobić tylko na bieżni lekkoatletycznej, gdzie mogę biegać 200-tki od linii do linii. Toteż pojechałem na kultowy stadion Olimpii na poznański Golęcin, gdzie zresztą trenuję dosyć często.
Zrobiłem rozgrzewkę po zewnętrznym torze, trochę się porozciągałem i ruszyłem z dwusetkami. Po pierwszym odcinku drogę zaszedł mi starszy pan, który jak mniemam nadzorował trening swojej podopiecznej i wykrzyknął w moją stronę coś w tylu „Już mi won z pierwszego toru!” W sekundę się we mnie zagotowało i odkrzyknąłem tylko „Bo co?!” i poleciałem dalej. Starszy pan zagotował się jeszcze bardziej i na następnym okrążeniu znów zaszedł mi drogę. Zatrzymałem się i zaczęliśmy wymianę „uprzejmości”
Żeby było jasne, znam ogólne zasady korzystania z bieżni, takie jak ustępowanie szybszemu biegaczowi, który biegnie po wewnętrznym torze. Rozumiem także, że warto „oszczędzać” pierwszy tor i podczas rozgrzewki, schłodzenia czy wtedy kiedy nie zależy nam na dokładnym odmierzeniu dystansu biegamy po torach zewnętrznych. Pech chciał, że dziś miałem 200-tki, które chciałem mieć dokładnie odmierzone. Próbowałem to tłumaczyć starszemu panu-trenerowi, ale w odpowiedzi usłyszałem tylko, że „pierwszy tor jest za zawodowców” i tytułowe „gówno mnie obchodzi twój trening!” Odpowiedziałem mu podobną ripostą i biegałem nadal swoje 200-tki po pierwszym torze, schodząc na drugi tor na odcinkach truchtu.
Wtedy starszy pan-trener wezwał ochroniarza. Porozmawiałem z nim grzecznie, ale byłem już dosyć wkurzony i poczułem się jak Rosa Parks, walcząca o prawa amatorów biegania. Uznałem prawo do „oszczędzania” pierwszego toru, ale „na Boga” moje 15 dwusetek po pierwszym torze to 8 minut z całej godziny treningu. Czy to naprawdę taki problem? Biegałem nadal po pierwszym, aż po 3-4 minutach na stadion wjechała 2 osobowa „grupa interwencyjna” na melexie. Panowie byli bardzo uprzejmi, muszę przyznać, ale ja również uprzejmie przekonywałem, że stadion to miejsce publiczne dla obywateli i nie uważam, że amatorzy powinny być gorzej traktowani niż zawodowcy. Stadion lekkoatletyczny jest wg mnie właśnie po to aby móc potrenować precyzyjnie krótkie odcinki, a te mierzy się po pierwszym torze. Powiedziałem, że mogą mi wlepić mandat lub wezwać policję, ale ja mam zamiar dokończyć swój trening. Panowie się oddalili i nie przeszkadzali mi już w treningu.
Niby nic się nie stało, ale niesmak pozostał. Uważam, że to absurd zakazywać biegania po pierwszym torze. Nie wiem czy mieliście podobne doświadczenia w swoich treningach, ale naprawdę wolałbym bez takich kłótni i nerwów trenować na moim ulubionym jeszcze z dzieciństwa stadionie.
Nawet w St. Moritz, gdy trenowałem na tym samym obiekcie i w tym samym czasie co kadra polskich lekkoatletów nikt nie wyrzucał mnie z pierwszego toru!