No to nadchodzi czas próby! Za pięć dni biegnę na trasie poznańskiego maratonu sprawdzić się na dystansie… półmaratonu. Stąd moja samozwańcza nazwa zawodów. Nie wyobrażałem sobie, żeby zabrakło mnie na starcie maratonu w moim ukochanym mieście, gdzie debiutowałem w 2002 roku (czas 3:54) i gdzie uzyskałem najlepszy dotychczasowy wynik w maratonie w 2016 (2:48). W tym roku maraton biegnę jednak w Walencji 19 listopada, więc w Poznaniu atakuję „połówkę” Jakie nastroje przed startem? W jaki wynik celuję?
Lubię planować i jestem w tym niezły 🙂 ale biorąc pod uwagę doświadczenie jakie zabrałem w ostatnich 2 latach biegania zdecydowanie oddzielam „chciejstwa” od realnych szans. Mentalnie każdego dnia jestem gotowy na Dwa30. I choć jestem fanem siły psychologii w sporcie nie oszukujmy się – forma jest, albo jej nie ma i głową możesz co najwyżej urwać w półmaratonie minutę czy dwie. Jeśli warunki pogodowe są sprzyjające reszta to bezwzględna weryfikacja aktualnej dyspozycji.
Swoją obecną formę uważam za stabilną z tendencją wzrostową. Uważam, że stać mnie na wynik w okolicach życiówki (1:18:54) a przy sprzyjających okolicznościach mogę zawalczyć o wynik w przedziale 1:17-18. Start w Poznaniu to stacja pośrednia w drodze do maratonu i nie będę w pełni „świeży” Odpuszczam trening tylko trochę, w czwartek jeszcze planuję lekką siłę biegową. Przygotowania ostatnich tygodni też były nastawione na dystans maratonu. Mam nadzieję, że nie „ugotuję” się na wyższych prędkościach w okolicach 3:40-45.
Co mi sprzyja? Na pewno miejsce. Poznań – wspaniali kibice jak również presja, która powinna mobilizować, a nie paraliżować. Lubię walczyć na trasie pełnej kibiców i biegaczy. Jeśli dobrze pójdzie powinienem też zabrać się z jakąś grupą, a w niej zawsze raźniej i łatwiej. Profil trasy do 21,1km też sprzyja. Na Hetmańskiej między 10-12km jest spory zbieg, a podbieg na Św. Wawrzyńca, znajdujący się po 30km mnie już nie będzie dotyczył. Ruszam zatem tempem 3:45/km i po 5km oceniam co dalej. Jeśli się uda przyspieszam do 3:40/km i walczę do „mezomety”. Cieszę się, że w końcu lecę na maksa, w trupa. Choć wiem, że będzie bolało dawno nie cisnąłem na trasie do upadłego i jestem głodny walki.
W biegłym tygodniu zrobiłem następującą biegową robotę, która utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem przygotowany na sprawdzian na dobrą 4. Życzę udanych zawodów wszystkim biegaczom i kibicom.
PONIEDZIAŁEK 2.10 (WOLNE)
Dzień na regenerację. Czułem niedzielne 30km dosyć mocno w kościach. Wieczorem wybrałem się na Termy Maltańskie na saunę. 3 sesje z przerwami na lodowate kąpiele i odpoczynek – czuję się po tym wyśmienicie i zasypiam jak dziecko.
WTOREK 3.10 (12km Spokojnie + stretching + ABS)
Rozbieganie po 4:49/km ze słuchawkami na uszach i totalnym luzem. Potem szybki prysznic i zajęcia grupowe w Fabryce Formy – trochę ćwiczeń rozciągających i wzmacniających mięśnie brzucha. Wszystko leniwie i spokojnie.
ŚRODA 4.10 (2km Spok + 4 x 3km po 3:45/km p.5’)
Pierwszy ważny akcent tego tygodnia. Wstałem wcześnie i motywacyjnie obejrzałem sobie film Gun Runners. Godny polecenia obraz dokumentalny opisujący kilka lat z życia dwóch biegaczy kenijskich, którzy zamienili karabiny na buty do biegania. Porzucili życie partyzantów, mieszkających w buszu i parających się kradzieżą bydła i rozpoczęli ciężki trening. Jeden z nich po kilku latach doszedł do 4 miejsca w maratonie nowojorskim w 2013 roku. Z ciekawostek wyszukałem, że biegł nawet kiedyś w Polsce w poznańskim półmaratonie w 2010 i był drugi… Ale wracając do mojego akcentu… 🙂
Planowałem pobiec na bieżni lekkoatletycznej, ale była zajęta – jakieś zawody… Odcinki biegałem więc wokół jeziora Rusałka. Podłoże leśne, lekki przełaj. Zacząłem nieco za mocno. Pierwszy odcinek 3km po 3:41 i tętno najwyżej na treningu. Poniosło mnie i już do końca treningu nie czułem lekkości. Była walka, ale tempa zadowalające. Drugie i trzecie 3km po 3:47. Ostatni nieco dociśnięty po 3:43. Po treningu zadowolenie. Wystawiłbym sobie za tą jednostkę treningową uczciwą 4+
CZWARTEK 5.10 (Siła Biegowa z Marcinem Fehlau’em)
Od rana trening na siłowni – krótko 45min, ale intensywnie. Trening stacyjny – kilkanaście ćwiczeń w sekwencji 60s. pracy – 15s. odpoczynku powtórzone x 2.
PIĄTEK 6.10 (12km Spokojnie)
Rozbieganie po 4:46/km ze słuchawkami na uszach. Luźno, wolno z respektem dla czekającej mnie ciężkiej soboty.
SOBOTA 7.10 (10km po 4:15/km + 10km po 4:05 + 5km po 3:55)
Wstałem bardzo wcześnie o 5:30. Ruszyłem o 7.00 nad poznańską Maltą. Wybrałem asfalt, żeby było nieco łatwiej niż przełajową trasą nad Rusałką, ale nie było. Chłód i momentami wietrznie. Leciałem swoje, ale druga dycha po 4:05/km nie była już komfortowa, a w perspektywie było jeszcze przyspieszenie na 3:55. 20-22km jeszcze udało się trzymać to tempo, ale na ostatnie 2km zrobiłem nawrotkę i dostałem mocnym podmuchem wiatru w twarz, co skutecznie zbiło moje tempo tego odcinka do 4:00/km. Byłem więc całościowo lekko w niedoczasie, ale akcent ogólnie zaliczony poprawnie na 4 z małym minusem.
Międzyczasy sobotniego biegu.
Podsumowując środę i sobotę powiedziałbym, że jest nadzieja na życiówkę w półmaratonie, ale mam też dużo pokory i wiem, że jak np. będzie niesprzyjająca aura może być ciężko.
Resztę dnia spędziłem na warsztatach stretchingowo-mindfullnessowych, gdzie praktykowałem chociażby seanse uważności, skupiania się na oddechu czy relaksacyjne techniki – skanowanie ciała itp. Było ciekawie… 🙂
NIEDZIELA 8.10 (12km Spok)
Moje kilometry rozbiegałem na raty w Ostromecku pod Bydgoszczą, gdzie graliśmy koncert. Rozgrzewka w parku pięknego kompleksu pałacowego, potem 7.5km w ramach zawodów na trasie Dąbrowa Chełmińska – Ostromecko i jeszcze po biegu dokręcone 2km w parku. Całość średnio po ok 4:39/km. Potem sympatyczny koncert plenerowy z przygodami. Pod koniec wysiadł prąd więc… pośpiewaliśmy z publiką accapella POLSKA BIAŁO-CZERWONI jako, że właśnie zaczynał się mecz Polska-Czarnogóra. Na szczęście prąd po kilku minutach powrócił i dokończyliśmy granie. Było chłodno, ale Ci co byli bawili się z nami bardzo dobrze! To był raczej ostatni tegoroczny koncert w plenerze.
Ostromecko – ciśniesz ostro-Mezko!
Koncert z medalem na szyi – specjalność zakładu! 🙂
Przemek
październik 11, 2017 (12:58)
kurcze szkoda, ze nie biegniesz calego.swoja droga nie widzialbym nic zlego zeby Poznan potraktowac jako dobra 40tke przed Walencja.Ja np. lece w Poznaniu na wynik rzedu 2:44-42(aktualny pb 2:47:06), a 12go listopada ponownie atakuje maraton tyle, ze juz chyba tylko na miejsce bo za duze przewyzszenia i wilgotnosc, i temperatura tez.Ze swojego doswiadczenia wiem, ze lubie biegac maraton po maratonie w odstepie 4-5 tygodni.Ale wiadomo kazdy robi po swojemu;) Zycze sporo zdrowia i szybkich nog;)
PS: super plyta ta nowa ZYCIOWKA.